środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 50

Violetta
Nagle połączenie się rozłączyło. Próbowałam dodzwonić się, ale włączała się skrzynka. Zignorowałam to i stwierdziłam, że zadzwonię później.
-Angie, czemu mi nie powiedziałaś ? - zapytała ciotkę
-No, bo.... bo stwierdziłam, że masz własne problemy z ojcem
-Och Angie, dla ciebie zawsze znajdę czas ! - powiedziałam wesoło
-No dobrze Violu, chodźmy na obiad poopowiadasz mi jak było - odrzekła i wyszłyśmy z pokoju
German
Moje połączenie z Violettą się rozłączyło, bo rozładował mi się telefon. Stwierdziłem, że zadzwonię wieczorem. Wydaje mi się, że wszystko jest w porządku, po za tym płaczem... Może była z Angie w parku... ? Możliwe. Z resztą teraz mam też nową rodzinę - Martinę i Pedro - którymi musze się zaopiekować. 
-German ! - krzyknęła - Pedro jest na dole, zerknij na niego !
-Dobrze - powiedziałem głośniej i zabrałem chłopca na ręce i wyszliśmy na podwórko, gdzie chłopiec miał swój plac zabaw
Usiadłem na ławce i przymknąłem oczy... Pragnąłem przestać udawać... Ale co udawać ? To oczywiste udawać ,,miłość'', ale czy da się ją udawać ? Tak da się i ja jestem żywym dowodem. Nie kocham Martiny, ale pragnę mieć kogoś przy sobie kto się przy mnie poczuje bezpieczny, kto będzie miał do mnie wielkie zaufanie. Wiedziałem, że kiedyś może nastąpić taki dzień, w którym stanę twarzą w twarz z Martiną, na kobiercu ślubnym i co wtedy mam jej przekrzyknąć miłość do końca życia ? Nie... Najgorsze i tak jest to, że kolejnym podtekstem do bycia z Martiną jest smutek i tęsknota za pewną osobą, która odmieniła moje życie... Angie. Na samo wypowiedzenie jej imienia mam gęsią skórkę i motylki w brzuchu. Z rozmyśleń wyrwał mnie płacz dziecka. To był Pedro. Przestraszony wstałem z ławki i podbiegłem do malca. Z jego maleńkiej nóżki zaczęła płynąc czerwona krew. Zabrałem go szybko do kuchni, gdzie była Olga.
-Olgo pomóż mi, zaopatrzyć mu tą ranę - powiedziałem przestraszony
-Dobrze ! 
Kobieta od razu wyciągnęła apteczkę, z której wyjęła wodę utlenioną, gaziki i plastry. Malec od razu zaczął płakać jeszcze bardziej. Dopiero po 10 minutach przestał.
-No już Pedro przestać płakać - uspokajałem chłopca 
Nagle zadzwonił mój telefon. Włożyłem syna Martiny do kojca i pobiegłem odebrać telefon w moim gabinecie.
-Dzień dobry ! - odezwał się mężczyzna - Czy mam uprzejmość mówić z Germanem Castillo ?
-Tak to ja - przemówiłem
-Musi się pan wstawić w najbliższych dniach w banku w Buenos Aires na ul. Długiej 154 z powodu kończącego się ubezpieczenia firmy i stratnych umów
-To konieczne ? - zpaytałem
-Niestety tak 
-A czy może stawić się mój asystent ?
-Nie, musi to być pan 
-No dobrze postaram się stawić jeszcze w tym tygodniu - odpowiedziałem - Do widzenia 
-Do widzenie
Po zakończonej rozmowie poszedłem do Ramallo by załatwił mi bilety na jutro. 
-Germanie, załatwiłem ci bilety na jutro, na 6 rano - powiedział mi przyjaciel przy kolacji
Po skończonym posiłku wysłałem do córki SMS-a.
Violetta, będę jutro w Buenos Aires.
Będę tam kilka dni, bo muszę zająć się
kilkoma sprawami.
Angie
Leżę w łóżku i rozmyślam. Violetta opowiadała mi o nowej dziewczynie Germana i jej synu. Teraz przepełnia mnie ogromna zazdrość. Na dodatek przylatuje do Buenos Aires, co ja mu powiem o Fleorenci ? O German to twoja córka ? Czy po prostu wyjadę ? Nie, nie będę jak on uciekać z Florą. Może nie powinnam mu jej zabierać ? Nawet się zastanawiałam, jakby to było jakbyśmy byli rodziną... Tak bardzo bym tego pragnęła... Kocham go najbardziej na świecie, tak samo jak Flore i Vilu, ale z drugiej strony... On na 100% kocha tą Martine, w końcu nie był by z nią bez powodu. Po moich namysłach podeszłam do łóżeczka córki i tak po prostu na nią patrzyłam... Była tak nieziemsko podobna do Germana... 
-Co kochanie ? - powiedziałam po cichutku - powiemy tatusiowi o twoim istnieniu ? - zapytałam
______________________________________________________________________
komentujcie !
Miałam teraz taką wenę i to wykorzystałam !  Wiem rozdziału dawno nie było... ale ostatnio nie mam na nic czasu...
/Oliwia :***